200 lat temu Napoleon w tajemnicy przed Anglikami uciekł z Elby. Moje wrażenia z kolejnych pobytów na tej wyspie streszczają się w tytule notki, który moim skromnym zdaniem byłby dla niej idealnym hasłem reklamowym. Elba jest maleńka (samochodem da się ją objechać w jeden dzień, chyba że chce się cokolwiek pozwiedzać – nawet wtedy na podstawowy szlak wystarczą trzy dni), ale niezwykle piękna, a Portoferraio łączy urok sennego południowego miasteczka z poczuciem, że oddycha się tam historią.
Dziesięć miesięcy temu udało mi się powrócić tam na pierwsze dni maja, żeby obejrzeć sobie rekonstrukcję przybycia Cesarza na wyspę, na której przez ten niecały rok zdążył wybudować drogi i akwedukty, założyć teatr i bibliotekę, ożywić pinakotekę, zrewitalizować, jak by się dziś powiedziało, dwie rezydencje i ukrócić katastrofalny dla gospodarki monopol pewnego zaradnego obywatela na połów tuńczyków. Być może coś jeszcze opuściłam – w każdym razie mieszkańcy Elby nie mają wątpliwości, komu zawdzięczają krok w nowoczesność. Elba na dodatek jest trochę „osobna” – niby włoska, ale nie do końca, żyjąca własnym rytmem.
O różnych miejscach Elby, a także o niezwykłym artyście, który ozdobił wyspę rzeźbami na wolnym powietrzu (w ramach unijnego projektu takich parków sztuki na kilku niedużych wyspach Morza Śródziemnego), a poza tym świetnie maluje, chciałabym napisać osobno. Dziś mały fotoreportaż z majowego bicentenario (niestety finanse i czas nie pozwoliły mi znaleźć się tam również dzisiaj). Więcej zdjęć tutaj.
Komentarze