Jestem na naukowym wyjeździe, nie bardzo mam czas na pisanie poważnych notek, ale nie mogę sobie darować dzisiejszych podwójnych urodzin mojej ulubionej pary okresu I Cesarstwa: zarówno Karolina Bonaparte jak i jej mąż, Joachim Murat, urodzili się 25 marca, choć w odstępie aż ćwierci wieku (1767 i 1782). A zatem tak trochę na luzie: w oparciu o plotki, pogłoski, trochę takiej i owakiej legendy. Bo ta historia prosi się o romansową opowieść, a o jej bohaterach będę jeszcze na pewno w tym roku pisać, bo w październiku rocznica smutna – dwustulecie tragicznej śmierci Murata.
Część mniej lub bardziej plotkarskich kronikarzy epoki widzi w tym związku miłość od pierwszego wejrzenia i młodziutką, uczącą się na pensji Marię Annunziatę, nazywaną w rodzinie Caroline, uciekającą z przystojnym i pełnym iście ułańskiej fantazji oficerem (ta szarża do namiotu beja w bitwie pod Abukir…), a następnie zmuszającą brata do wydania zgody na to małżeństwo. Źródła nastawione sceptycznie i zazwyczaj mało przyjaźnie widzą natomiast wyrachowanie bystrego syna oberżysty, który dzięki talentom militarnym i jeździeckim oraz tupetowi został generałem (miał ponoć w czasie kampanii italskiej przyjść do głównodowodzącego i oznajmić mu, że potrzebuje właśnie takiego adiutanta jak on), a następnie postanowił ożenić się z siostrą swojego dowódcy, czując, że dzięki temu wysoko zajdzie.
Niewątpliwie zaszedł daleko, bo na tron Neapolu (choć może szkoda, że nie Hiszpanii, dokąd został odwołany jego poprzednik Józef Bonaparte – szalona fantazja Murata połączona z bardzo zdroworozsądkowym mogłaby przypaść do gustu Hiszpanom). Natychmiast zaczął tam wprowadzać reformy, w czym sekundowała mu czynnie małżonka – był niewątpliwie najlepszym królem tego państewka obok panującego tu pół wieku wcześniej Karola III Burbona, który był zaskakująco wykształcony i oświecony jak na swoją rodzinę (Karol skądinąd również został odwołany na tron hiszpański, pozostawiając Neapol swojemu nieletniemu synowi, który nigdy nie dorósł ojcu nawet do pięt jako władca).
Król Gioacchino Napoleone słynął w Europie, dla której zasiedziałych od pokoleń dynastii musiał być wyjątkowym cierniem, głównie z ekstrawagancji strojów (obrywało mu się za nie również od cesarza Francuzów, który projekt ubioru polskiego – kiedy Murat był rozważany jako potencjalny król Polski – miał skwitować poleceniem przebrania się, żeby nie wyglądać jak pajac) i kawaleryjskich talentów. Okazał się jednak sprawnym administratorem i zwolennikiem nowoczesnych reform dbającym o interesy swoich poddanych. Był też jednym z inicjatorów idei zjednoczenia Italii, co przypłacił życiem (z okazji urodzin pominę poprzedzające to niezbyt fortunne decyzje polityczne obejmujące traktat z Austrią – zwłaszcza że w 1814 roku mogły się one wydawać wysoce pragmatyczne i nie widziałabym tu słabości charakteru, ale próbę ratowania czego się dało) – ale również stał się nieśmiertelną legendą. I muratisti stanowili ważną grupę na wczesnym etapie ruchów określanych zbiorczo jako Risorgimento.
Wracając jednak do państwa Murat: byli jednym z najbardziej udanych małżeństw w rodzinie Bonaparte i być może ogólnie wśród najwyższych sfer swojej epoki, mimo że żadne z nich nie było ideałem wierności małżeńskiej. Karolinie zdarzało się ponoć przespać z różnymi sławnymi ludźmi po to, żeby zrobić na złość innym damom (z takich pobudek nawiązała ponoć romans z austriackim kanclerzem księciem Metternichem), Joachim zaś znany był między innymi jako towarzysz romantycznych wypraw swojego cesarskiego szwagra (obaj panowie zresztą zachowywali w tej sprawie zdumiewającą dyskrecję i niezbyt obfite szczegoły tych eskapad znamy głównie ze wspomnień różnych plotkarzy epoki).
Wszystko wskazuje na to, że tę parę łączyło autentyczne uczucie, mimo że oboje ponoć mieli temperamenty z piekła rodem i kłócili się nieustannie. On w chwili śmierci ściskał w ręce portrecik żony, przed nią zaś, przebywającą w Wiedniu, ukrywano podobno przez kilka dni tragiczne wieści z południa Italii w obawie o jej zdrowie fizyczne i psychiczne. Mieli czwórkę dzieci, z których wyrosły całkiem ciekawe osobistości połowy XIX w., ale to osobne historie.
Ilustracje w tym wpisie pochodzą z wydanej w 1803 roku książki Murat autorstwa tandemu Jacques Marie Gaston Onfroy de Bréville (rysownik znany jako Job) i Georges Montorgueil (tekst), przeznaczonej pierwotnie dla dzieci, ale następnie bardzo popularnej także w kręgach dorosłych.
Komentarze